TYRALI NA PIęć ETATóW, BY ZAROBIć NA TRENINGI SYNA. DZIś O KAMILU MóWI CAłY śWIAT

— Skreczował, ale jak grał skubany! No niesamowite! I to z Nishikorim, a to przecież niedawno czwarty tenisista świata — zaczął wtorkową lekcję w styczniu 2019 r. wuefista III LO w Piotrkowie Trybunalskim. W wielkoszlemowym Australian Open właśnie zadebiutował jego podopieczny — 23-letni Kamil. Gdy sam meczów nie mógł oglądać, bo prowadził lekcje, korzystając z papierosowych przerw, wieści przekazywał mu nauczyciel informatyki i prywatnie tata tenisisty. Dziś Kamil Majchrzak ma 29 lat i mówi o nim cały kraj. O pięciu etatach na raz i karierze opierającej się logice pamiętają jednak głównie rodzice. — Od 14 roku życia Kamil zaczął etatowo wygrywać mistrzostwa Polski, zdobywał medale mistrzostw Europy, a nas to... przerażało! — wspomina nam ojciec tenisisty.

Kamil Majchrzak jest największą polską niespodzianką Wimbledonu, trzy razy eliminując faworyzowanych przeciwników. Awansował już do czwartej rundy wielkoszlemowego turnieju i nie ma zamiaru się na tym etapie zatrzymywać. Sukces szczególnie oklaskiwany jest w jego rodzinnym Piotrkowie Trybunalskim i III Liceum Ogólnokształcącym im. Juliusza Słowackiego oraz Szkole Podstawowej nr 12.

— Ja jestem wykończony nerwowo, jeszcze nie ochłonąłem i nie jestem w stanie się cieszyć z tego sukcesu. Za kilka godzin pewnie dopiero radość wyprze stres. Ja przeżywam mecze Kamila do tego stopnia, że czasem muszę się odwrócić, by nie oglądać stykowych akcji — opowiada Przeglądowi Sportowemu Onet na gorąco ojciec tenisisty, Piotr, pracujący jako nauczyciel informatyki.

Rodzice pracowali na pięć etatów. Oto droga Kamila Majchrzaka na Wimbledon

Przed Wimbledonem Kamil trenował w Wielkiej Brytanii oraz na jednych z nielicznych kortów trawiastych w Polsce — w Michałówku. We wsi niedaleko Skierniewic ćwiczył ze swoim bratem, 20-letnim Adamem, który również jest tenisistą. Gdy rozmawiamy z Piotrem, właśnie wspólnie wracają pociągiem z Bytomia, gdzie młodszy tenisista zdobył brązowy medal mistrzostw Polski do lat 23.

— Szczerze mówiąc, to nie spodziewaliśmy się takiego sukcesu na trawie, bo Kamil grał trzy turnieje przed Wimbledonem i meczu nie wygrał. Zresztą to dla Kamila nienaturalna nawierzchnia, bo przecież w Piotrkowie mamy tylko mączkę. A przez długi czas nawet krytych kortów nie było i musieliśmy jeździć zimą do Rozprzy albo Pabianic — opowiada ojciec tenisisty.

Cała kariera Majchrzaka, podobnie jak sukces na Wimbledonie, wydarzyła się nieco wbrew logice. Tenis to jedna z najdroższych do uprawiania dyscyplin sportowych, a w czołówkach rankingów często mamy dzieci milionerów lub byłych tenisistów. Rodzice Kamila to piotrkowscy nauczyciele informatyki.

— Nie byłem nigdy wyczynowcem, ale za czasów minionych człowiek uprawiał wiele sportów. Pływałem, grałem w piłkę ręczną i chciałem, by moje dziecko też było aktywne. Kamil grał w koszykówkę, a tenis wyszedł przypadkiem. Moja żona pracowała z Wiesławem Kozicą, założycielem lokalnej szkoły tenisa, więc zapisaliśmy do niego syna. Nikt się nie spodziewał, że to będzie zawód Kamila. Skakaliśmy pod sufit, jak wygrywał takie małe turnieje dla dzieci w Piotrkowie. Przy dzisiejszej skali to były nic nie znaczące zawody, ale my się podniecaliśmy niesamowicie — wspomina Piotr.

— Od 14 roku życia Kamil zaczął etatowo wygrywać mistrzostwa Polski, zdobywał medale mistrzostw Europy, a nas to... przerażało! No bo to nie są tanie rzeczy, a my jesteśmy nauczycielami. By Kamil mógł grać, ja pracowałem na trzy etaty, a żona na dwa. Nie lataliśmy na żadne dalekie turnieje, Kamil za granicę to jeździł grać do Czech i Słowacji. Tylko w ten sposób udało się jakoś posklejać tę karierę. Potem pojawiły się stypendia i piotrkowski przedsiębiorca, który nam pomagał, ale nie chce ujawniać swojego nazwiska — dodaje.

"Żartowałem, by Kamil mi chociaż skarpetkę przywiózł"

Jak wspomina, Kamil dobrze trafiał z trenerami. Najpierw trenował pod okiem Kozicy, a następnie Macieja Wściubiaka. Ogólnorozwojowy trening dla nastolatka w pierwszych latach kariery prowadził kolega z pracy ojca — nauczyciel wychowania fizycznego w III LO Krzysztof Just.

— Kamila poznałem jako małego dzieciaczka. Pan Piotr mnie poprosił, bym robił mu ogólnorozwojówkę i pracowaliśmy przez blisko trzy lata. Od tenisa miał specjalistę, pana Kozicę — wspomina Just. — Oglądam mecze Kamila i cały czas umieram z nerwów. Wspaniały sukces na Wimbledonie. Żartowałem, by Kamil mi chociaż skarpetkę przywiózł na pamiątkę — dodaje.

Majchrzak o swoim trenerze nie zapomina — regularnie przywozi do Piotrkowa pamiątki, a także załatwił koszulki dla szkolnej drużyny. — To cenny sprzęt, nadrukowałem na nich napis III LO i wszyscy wuefiści z innych szkół mi zazdroszczą! — chwali się Just.

Gdy stało się jasne, że Kamil ma zadatki na zawodowego tenisistę, trudno było mu łączyć grę z edukacją. Rodzice zdecydowali, że będzie uczył się w mało znanej ówcześnie formie internetowej w Sopockiej Akademii Tenisowej. Od drugiej klasy gimnazjum rozwiązywał zadania zdalnie i jeździł do szkoły dwa razy w semestrze, by pisać egzaminy.

— Kamil jest wymierającym gatunkiem sportowca. Czasem nawet mówimy, że przydałoby się, by był bardziej szalony i zawzięty, a on jest po prostu miłym, spokojnym, fajnym chłopakiem — tłumaczy Piotr.

O ćwierćfinał Majchrzak zagra z wicemistrzem olimpijskim z Tokio, Karenem Chaczanowem (20. ATP). Rodzice, jak sami mówią, raczej na mecz nie polecą. Zajmują się bowiem psami — swoim i Kamila. Syna będą dopingować z domu, a na korcie ich rolę przejmie synowa Marta, która w przeszłości sama grała w tenisa, a dziś jest trenerką i fizjoterapeutką. — Jej wsparcie jest nieocenione. Jesteśmy z żoną pełni podziwu dla synowej — dodaje ojciec tenisisty.

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

2025-07-05T17:31:14Z